Początki wsi Szynwałd
Początki Szynwałdu największej wsi z pięciu sołectw gminy Skrzyszów – sięgają czasów średniowiecza. Pierwsza wzmianka pochodzi z 1344 roku, kiedy król Kazimierz Wielki specjalnym dokumentem potwierdził dobra, które nadał swemu doradcy, kasztelanowi krakowskiemu Spicymirowi, wśród których był także Szynwałd. Świadczą o tym znajdowane tutaj siekierki i toporki krzemienne, większość terenu wsi zajmowały lasy, potwierdza to dokument z 1327 roku. W XIV wieku na ziemi tarnowskiej prowadzona była akcja osiedleńcza prowadzona przez Spycimira. Z 1530 roku pochodzi wzmianka o niewielkiej osadzie Baryczka została ona później przyłączona do Szynwałdu. Dzisiaj nazywana Barycz, przez którą przebiega droga do Pilzna. Wieś została zasiedlona ludnością niemiecką, co tłumaczy niemieckie pochodzenie nazwy wsi. "Szynwałd" to spolszczona nazwa niemiecka "Schönwald", czyli piękny las. W ciągu wieków zmieniała się nazwa miejscowości na: Sonvald sive Mnych, Sinvald, Szunvald, Synwald, Schönvald, Szynwald, Szenwald. (Istnieje również druga hipoteza nazwy od "siny wał" - rzekomo od mgieł unoszących się nad wsią, w porze wiosennej i jesiennej argumentuje się to faktem, że najwyższe wzniesienie na pograniczu Szynwałdu, Zalasowej, Źwiernika i Łęk nazywano Sinogórą obecnie Świniogura). Piękne niegdyś lasy uległy dużej dewastacji i zniszczeniu, przede wszystkim w XVII i pierwszej połowie XVIII wieku. Pierwszy raz nazwa Szynwałd występuje w 1542 roku i od tego czasu przyjęła się na stałe, wieś leży 10 km na południowy wschód od Tarnowa. Wraz z powstaniem miejscowości powstaje również parafia, o czym świadczy dokument z 1350 roku. W ciągu wieków właścicielami Szynwałdu byli między innymi rody Tarnowskich, Ostrogskich, Zamoyskich, Koniecpolskich, Walewskich i Lubomirskich ostatnim właścicielem był ród Sanguszków. Oni to właśnie do 1945 roku posiadali w Szynwałdzie folwark o powierzchni 211 hektarów. Położenie wsi jest pagórkowate, zabudowania przy drodze głównej na południu graniczy z Zalasową, na północy ze Skrzyszowem. A na zachodzie z Trzemesną i Łękawicą, na wschodzie z Łękami Górnymi. Na granicy wschodniej i zachodniej rozpościerają się wzgórza, pomiędzy którymi spływa potok "wątok". Najwyżej położony jest przysiółek Świniogóra - 386m n.p.m. Obecnie miejscowość należy do województwa małopolskiego powiat tarnowski gmina Skrzyszów, powierzchnia wsi to 2317 hektary (23,17 km²). Nazwy niektórych części Szynwałdu tzw. przysiółków to: Świniogóra, Barycz, Kamienna Góra, Stawiska, Kąty od Pogórskiej Woli, Kresy, Korzeń, Dolcza, Japonia, Podkościele, Księże Pola, Litwinówka, Mazurówki, Mickówki, Zagumnie. Obecnie dużym atutem miejscowości i gminy jest środowisko naturalne, 15 procent ogólnej powierzchni gminy to lasy oraz atrakcyjne doliny potoków i cieków wodnych. Mamy również w gminie tereny objęte szczególną ochroną a niektóre gatunki roślin są ściśle chronione, jest też pięć pomników przyrody.
W roku 1514 Majątki Szynwałd, Łękawicę, Skrzyszów, i Baryczkę odziedziczył po Janie Amorze młodszym jego syn Jan Amor. Syn Barbary, córki Jana z Rożnowa i wnuczki Zawiszy Czarnego. Był on hetmanem i kasztelanem krakowskim, a 1547 roku otrzymał od cesarza Karola V dziedziczny tytuł hrabiego. Odtąd Szynwałd były własnością Hrabstwa Tarnowskich. Po śmierci hetmana Jana Tarnowskiego w 1561 roku, te trzy wsie odziedziczył jego syn Jan Krzysztof, kasztelan wojnicki, starosta sandomierski i stryjski. Zmarł on w 1567 roku, a po śmierci Jana Krzysztofa dominium tarnowskie odziedziczyła córka hetmana Jana Tarnowskiego Zofia, żona Konstantego Wasyla Ostrogskiego, wojewody kijowskiego. W roku 1570 Zofia zapisała mężowi dobra tarnowskie razem z Łękawicą, Pogórzem, Pogórską Wolą, Skrzyszowem i Szynwałdem. W roku 1651 Jan Zamojski odsprzedał swoją część dóbr tarnowskich, w tym Szynwałd, biskupowi krakowskiemu Piotrowi Gembickiemu. Po śmierci Teofili Ludwiki w roku 1709 dominium tarnowskie przypadło synowi Aleksandrowi Dominikowi Lubomirskiemu, zmarł on w 1723 roku, nie mając dzieci, wtedy majątek odziedziczyła siostra Maria Anna Sanguszko. W roku 1741 zmarła Maria Anna Sanguszko, pozostawiając synowi Januszowi Aleksandrowi Hrabstwa Tarnowskie z dożywotnim prawem użytkowania przez Pawła Karola Sanguszkę. Paweł Karol Sanguszko zmarł w roku 1752, zapisując trzeciej swojej żonie Barbarze z Duninów na Skrzynnie, dożywocie na wszystkich swoich dobrach. W roku 1751 Janusz Aleksander scedował swoje prawa do Hrabstwa Tarnowskiego na rzecz braci. W 1772 roku 31 lipca wkroczyły do Tarnowa wojska austriackie, a 11 września ogłoszono uniwersał rozbiorowy cesarzowej Marii Teresy, który stwierdzał, iż mieszkańcy dóbr tarnowskich stali się poddanymi Austrii. Po złożeniu zaś przysięgi wiernopoddańczej 29 grudnia 1773 roku Hrabstwo Tarnowskie weszło w skład "Królestwa Galicji i Lodomerii". W roku 1774 Barbara Sanguszko zrzekła się dożywocia na dobrach tarnowskich, w związku z czym jej synowie, Józef, marszałek wielki litewski, Hieronim, wojewoda wołyński i Janusz Mokronowski Nestorowski wraz z pasierbem Januszem Aleksandrem, dokonali w Lubartowie 4 lipca 1774 roku podziału dziedzictwa po ojcu między sobą. Hieronim Sanguszko otrzymał schedę tarnowską razem z Hrabstwem, w skład którego weszły między innymi: Łękawica, Pogórze, Pogórska Wola, Skrzyszów i Szynwałd. Miejscowi chłopi uprawiali pszenicę, żyto, owies, mieli również ogrody sady i lasy. Pomiędzy 1581 – 1796 rokiem gospodarstwa kmiecie obejmowały około 45 do 80% wszystkich gospodarstw chłopskich. Od XV do XIX wieku była dobrze rozwinięta gospodarka rybna. W połowie XIV wieku liczba ludności w Szynwałdzie wynosiła 450 osób a w XVIII wieku spadła w wyniku wojen i epidemii. W roku 1783 liczba ludności wynosiła 1100 osób. W roku 1787 Szynwałd zamieszkiwało około 1198 osób. Była również gorzelnia, winiarnia, folusz i blech, powiększała się liczba karczem, które stanowiły, nieodłączny element wsi stanowiąc ważne centra handlowo – usługowe. Taki przyrost ludności doprowadził do rozwarstwienia wśród społeczeństwa, żydzi zaczęli przyjeżdżać do wsi, opanowując rynek produkcji i handlu piwem oraz wódką. Niekiedy dochodziło do konfliktów między ludnością katolicką a żydami. Mieszkańcy wsi to w 99% chłopi, kmiecie, zagrodnicy, chałupnicy i komornicy pozostali to duchowieństwo i administracja dworska. Podatek państwowy tak zwane pogłówne (od głów) płacili wszyscy obywatele, wynosił on 2 zł od głowy. Pobierano go w latach 1666,1674,1675, 1676, 1736, 1743 i 1753. Natomiast włościanie musieli płacić na rzecz kościoła w naturze i w pieniądzach, dziesięcinę i meszne oraz różnego rodzaju opłaty za chrzciny, śluby, pogrzebowe, tacowe, kolęda i tym podobne sięgające swoją genezą głębokiego średniowiecza. Meszne, czyli opłata na rzecz kościoła, początkowo była to opłata za każdą odprawioną mszę świętą a później stałą opłatą na kościół parafialny. Wysokość mesznego zależała od wielkości posiadanego przez nich nadziału, takie meszne płacono w Szynwałdzie w XVII wieku. W roku 1675 chłopi dawali z prętu po macy żyta i po macy owsa a w 1777 i 1783 roku dawali po 7 korcy i 1 ćwierci żyta i owsa. Bogacenie się kościoła kosztem poddanych było nie mile widziane u właścicieli majątków ziemskich, a niekiedy dochodziło między nimi nawet do konfliktów.
Obyczaje i życie codzienne na wsi. Przy domach przeważnie były zabudowania gospodarcze pokryte szczechom (fot.1) lub gontem, zależnie od zamożności gospodarza. Na przykład w XVIII bogaty kmieć miał dwie izby, komorę sień i piwniczkę. Chłopskie gospodarstwa były skromniejsze, koło domów uprawiano sady i ogrody. Biedni chłopi na przednówku nawet musieli głodować, aby przeżyć, pożyczali pieniądze u bogatszych sąsiadów. Ta sytuacja poprawiła się pod koniec XVIII, wieku kiedy to upowszechniła się uprawa ziemniaków. Posiłki były spożywane z całą rodziną a przed i po posiłku żegnano się, święta obchodzono uroczyście ze zwyczajami i obrzędami wiejskimi. W adwent i wielki post nie spożywano mięsa, i nie pito wódki. W wigilię po wzejściu pierwszej gwiazdki spożywano wieczerzę z plonów kończącego się roku. Po wieczerzy śpiewano kolędy i udawano się na pasterkę Bożego Narodzenia, obchodzono je w gronie rodzinnym nie, odwiedzano wtedy sąsiadów. W święto świętego Szczepana święcono owies, a potem gospodarze obsypywali nim drzewa owocowe, żeby lepiej owocowały w przyszłym roku. Nie brakowało też kolędników, którzy chodzili z gwiazdą przebrani za turonia, dziada z różańcem, żyda, heroda i śmierć, odwiedzając bogatsze dziewczęta. W nocy w nowy rok chodzili tak zwani "cygani" posmarowani sadzami. Odwiedzali szczególnie domy tam, gdzie były panny i młode dziewczęta, smarowali oni sadzami okna i drzwi, aby miały one co robić w nowy rok. Również pierwszego stycznia domy odwiedzały tak zwane "droby", starsi chłopi i "szczodroki" młodzi chłopcy. Obwiązani słomianymi powrósłami w szpiczastych czapkach przystrojonych bibułą chodzili po domach i składali noworoczne życzenia.
Na szczęście na zdrowie
Na ten Nowy Roczek,
żeby się wam urodziła
kapusta i groszek,
A ziemniaki jak pniaki,
a bób jak kozaki...
W Niedzielę Palmową tradycyjnie święcono palmy, a następnie wbijano w pole gałązki palmowe i święcono pola. Święta Wielkanocne wtedy rozpoczynały się już po południu w Wielki Czwartek. Modlono się wtedy i śpiewano różne pieśni religijne aż do rezurekcji w Wielką Niedzielę. Na początku XIX wieku zaczęła się tradycja warty młodych chłopców przy grobie Pana Jezusa a w Wielką Sobotę, zbierali oni do czapek drobne święconki. W poniedziałek po Wielkanocy był zwyczaj polewania się wodą szczególnie przez młodych chłopców i dziewczęta. W czasie Zielonych Świąt przystrajano domy zielonymi gałązkami, w zwyczaju na drugi dzień świąt było palenie "sobutki", były to kawałki drewna drzew żywicznych. Palenie tych drzew miało symbolizować zstąpienie ducha świętego na apostołów w postaci ognistych języków. Piętnastego sierpnia, święcono zioła, wykorzystując je później w leczeniu domowników i zwierząt. W oktawę Wielkanocy gospodarze święcili pola, wtykając krzyżyki wykonane z poświęconych palm, modląc się przy tym o dobre urodzaje. Na uroczystości rodzinne takie jak śluby chrzty zapraszano licznych gości, którzy obdarowywali ich prezentami. Przed ślubem w czasie tak zwanych "zrękowin" rodziny nowożeńców ustalały, jak duży posag ma wnieść każda ze stron na rzecz przyszłych małżonków. W Szynwałdzie w drugiej połowie XVIII wieku ojciec dla córki na wiano dawał ćwierć łanu. Zaproszeni goście przed weselem zwykle przynosili sery, jajka, aby w ten sposób wspomóc nowożeńców w przygotowaniu wesela.
Przed ślubem drużba przyjeżdżał po pana młodego i śpiewał: „Pożegnaj Stasieńku domeczek rodzinny. |
Przed ślubem drużba przyjeżdżał do panny młodej i śpiewał: Oj nasza teściowo, otwarte są wrota, |
Następnie nowożeńcy jechali do kościoła a w czasie drogi grano i śpiewano między innymi takie piosenki:
Biała sukienka, biały pan,
wychodź dziewczyno, bo już czas.
Wychodź dziewczyno do ślubu.
Bo już konisie przy cugu.
Po przyjeździe z kościoła ucztowano i bawiono się przy skocznej i wesołej muzyce aż do rana. W pogrzebach uczestniczyła cała rodzina sąsiedzi i przedstawiciele samorządu. Po uroczystościach kościelnych udawano się do domu zmarłego lub do karczmy na tak zwaną stypę. Tam z rodziną zmarłego spożywano posiłek i przy wódce śpiewano nawet żartobliwe piosenki. W tym czasie nie była to tylko strata kogoś bliskiego, ale i duży wydatek jak na chłopską rodzinę. "Do poważnych przestępstw zaliczano również wszelakie kradzieże. Potwierdza to proces w Szynwałdzie z roku 1756 przed sądem, żyd Izrael Maskowicz, oskarżał parobka Zycha o kradzież 7 kóp jęczmienia. Kiedy oskarżony nie przyznawał się do winy i nie chciał wydać wspólnika, sąd nakazał bicie go rózgami, aż do chwili ujawnienia przez niego prawdy. Przy odbieraniu siódmego dziesiątka plag, podejrzany przyznał się wreszcie do winy. Wówczas sąd nakazał mu wynagrodzenie szkody Żydowi w wysokości 7 zł. Za zgorszenie i wciągnięcie do kradzieży młodego chłopca, syna swego gospodarza, musiał za to leżeć krzyżem w kościele przez jedną mszę świętą. Za przemilczanie wspomnianego przestępstwa ukarano też gospodarza, komornika i komornicę, grzywnami dla skarbu i prawa oraz karą pieniężną przeznaczoną dla ubogich szynwałdzkich. (cyt. z "Dzieje Gminy Skrzyszów"). Tak zwane sądy rugowe rozstrzygały sprawy wniesione przez mieszkańców wsi. Kobiety w sądzie musiały zeznawać w obecności mężów lub ojców. Sąd najpierw wysłuchiwał skarżącego a później udzielano głosu oskarżonemu i przesłuchiwano światków, gdy zachodziła taka potrzeba powoływano biegłych. Z przysięgi korzystano raczej rzadko gdyż z powodu przekonań religijnych skutecznie odstraszały chłopów od krzywoprzysięstwa. Wierzono w przesądy że ten kto złożył fałszywą przysięgę umrze na pewno w przeciągu roku i sześciu niedziel od krzywoprzysięstwa. Aby ustrzec się śmierci ten kto składał fałszywą przysięgę trzymał pod prawą pazuchą placek i kawałek sera. Wracając z sądu musiał wyrzucić ten placek i chleb pierwszemu napotkanemu psu, miał on natychmiast zdechnąć i jednocześnie chroniąc od śmierci tego kto złożył fałszywą przysięgę.